Bulwary wiślane czekają, a upał zawitał do miasta, czyli najlepsza pora aby spędzić ten czas… „pomiędzy murami”. W koktajlbarach mniej tłumnie i spokojniej, łatwiej znaleźć stolik, a barmani jacyś cierpliwsi. Na ulicach bezpieczniej i też bardziej kulturalnie. Czego więcej potrzeba? Zdarzyło mi się spędzić kilka weekendowych wieczorów na bulwarach nad Wisłą w Warszawie. Założyć trampki, wycieruchy i przenieść się z kumplami, dzięki kilku piwom, w świat lewitacji. Jednak jeżeli wychodzimy we dwoje, romantycznie na galowo, w lśniących laczkach i z idealnie ułożoną koafiurą, bulwary nadwiślańskie są ostatnim kierunkiem jaki obieramy…
El Koktel – przystanek pierwszy ulica Górskiego
Kilka miesięcy po re-openingu, ekipa jest już w pełni gotowa na wyzwania, a nowa karta koktajli prezentuje się smakowicie. Klimat i wystrój El Koktel są wręcz stworzone na romantyczny wieczór. Ciężkie kotary w oknach oddzielają nas od świata pozwalają zapomnieć o codziennym życiu. Przyciemnione światło i niewielkie stoliki sprzyjają intymności. Zaś najwyższej jakości obsługa pozwala poczuć się nam naprawdę kimś wyjątkowym. Obowiązkowe do spróbowania pozycje z menu to „Koktel Spritz” z likierem z poziomek i miętą oraz „Acapulco” z lemoniadą arbuzową i esencją habanero. Nie za mocne, tak akurat na sam początek dobrze zapowiadającego się wieczoru.
Woda Ognista – przystanek drugi ulica Wilcza
Zaletą Wody Ognistej jest przede wszystkim to, iż po za genialnymi koktajlami można tu zamówić „Polskie Tapasy”. Wieczór dopiero się rozpoczyna i jeszcze wiele atrakcji przed nami, tak wiec nie można tracić okazji aby zrobić odpowiedni podkład. Typowe dla polskiej kuchni przekąski podane w małych porcjach pozwalają nie tylko zaspokoić głód ale również są przyjemną formą „zabawy na stole”. Na wyróżnienie zasługują „Tatar Prima Sort” czy „Grillowane Pieczarki”. Nie zapominajmy o drinkach, dzięki którym przeniesiemy się w klimat warszawskich zaułków sprzed 100 lat. Warto spróbować „Katarynkę” z nalewką z białej morwy i ziela angielskiego oraz „A u mnie siup i pyk” z morelówką i kombuczą z herbaty earl grey.
Kita Koguta – przystanek trzeci ulica Krucza
Apetyt zaspokojony, lekki szum w głowie, więc czas na odrobinę szaleństwa. W ciągu roku łatwo jest się odbić od drzwi gdyż polityka lokalu nakazuje nie wpuszczania zbyt dużej ilości Gości. Na szczęście o tej porze roku jakieś miejsce powinno się znaleźć z łatwością. Sugeruję zająć miejsca przy barze skąd najlepiej będzie można podziwiać odgrywany spektakl. Energia pracy, a zarazem łatwość z jaką barmani przygotowują swoje koktajle, nie jedną osobę wprowadziły w stan osłupienia. Element zabawy za barem udziela się całemu audytorium co powoduje iż wszyscy goście naładowani są energią niczym bliski erupcji wulkan. No i te boskie drinki… Obecne bestsellery Kity Koguta to The Freshmaker na ginie z aloesem i eukaliptusem oraz Gekko z piklowanymi owocami i zaprawą herbaciano-żurawinową.
6 Cocktails – przystanek czwarty ulica Mokotowska
Nadwyżkę podłapanej energii najlepiej jest wyszaleć przy dobrej muzyce, którą wraz ze smacznymi drinkami można spotkać właśnie tutaj w 6 Cocktails. Unikalny klimat lokalu sprawia iż czujemy się zawieszeni gdzieś pomiędzy modnym klubem, a dobrze skrojoną domówką. To tu można wyszaleć się na parkiecie lub zaszyć gdzieś w rogu popijając takie koktajle jak Fireman z brandy morelową i Jolene z zieloną herbatą.