Dawno temu natknąłem się na fragment książki przetłumaczony przez jednego mądralę słowo w słowo, nie oprę się więc chęci, aby go zacytować: „Zmarznięci, brodząc w śniegu po kolana wrócili do chaty. Musieli szybko się rozgrzać, ona chwyciła za śrubokręt, on sięgnął po zardzewiały gwóźdź. Po chwili ona przerzuciła się na błękitną lagunę, a on wybrał sex na plaży”. Czy to ma jakiś sens? Od razu widać, że ten tłumacz zagalopował się w dosłowności. I jak tu wytłumaczyć tłumaczowi?
Apeluję do wszystkich rycerzy, aby powstrzymali się od dosłownego przekładu nazw drinków i zanim po raz kolejny obdarzą nas swoimi heretyckimi wizjami, sprawdzili stan swojej wiedzy.Większość z nas ma swoją książkę, do której zagląda w różnych momentach swojego życia, czy to z potrzeby zadumy nad sensem świata czy po prostu dla poprawy humoru. Ja także posiadam taka pozycję wydawniczą, do której zaglądam w bliżej mi niezdefiniowanym celu, podobnie jak nie wiem, dlaczego wsiadam na rollercoaster, czy nadgryzam ostrą papryczkę. Autorem powyższej książki, której nazwę pominę, jest guru barmaństwa światowego, powszechnie ceniony za wiele swoich publikacji.
Niestety dla potencjalnego czytelnika spoza kultury anglosaskiej, autor ten pisze książki w języku angielskim, co wymusiło na wydawnictwie chcącym ją rozpowszechnić w Polsce zatrudnienie tłumacza w celu przełożenia jej na nasz ojczysty język. Nie był to tłumacz tuzinkowy, lecz wyjątkowy, „ekspert” wręcz, gdyż rzucił on autorowi rękawicę, ogromne wyzwanie, nie zgadzając się z nim w bardzo wielu kwestiach. Skutkiem tego, powstała nowa, dość rewolucyjna interpretacja, śmiem twierdzić, iż znacznie odbiegająca od intencji autora.
Dzięki kreatywnemu tłumaczowi, już na pierwszych stronach czytam, że Amerykańska Rye (żytnia) Whiskey, jak sama nazwa wskazuje, produkowana jest z ryżu, a to dlatego, iż sztukę destylacji za wielką wodą krzewili Irlandczycy, w których ojczystym kraju jak okiem sięgnąć uprawiany jest ryż. Ryż powraca w książce przy okazji omawiania wódek, gdyż jest jednym z najczęściej wykorzystywanych składników do produkcji polskiej wódki. Chciałbym zobaczyć minę pani w monopolowym, kiedy nasz bystry bohater zamawia pół litra ryżowej.
To jednak dopiero początek. Bardzo często na butelkach alkoholu poza przykładowym 40% widnieje 80 proof. Proof jest oznaczeniem zawartości alkoholu, spotykanym głównie w Stanach Zjednoczonych oraz w Kanadzie i, jak widać na przykładzie, jest liczbą dwukrotnie wyższą od naszych procentów, stąd przy naprawdę mocnych produktach możemy znaleźć na etykiecie 101 proof, czy nawet 120 proof. Nasz dzielny tłumacz-rycerz, stojąc na straży wiedzy barmańskiej, i w tym przypadku nie powstrzymał się od nadinterpretacji, tłumacząc w linii prostej proof na procenty. Tak oto, kochani, marzenia się spełniły, mamy amerykańskie whiskey o mocy nawet 120% alkoholu, więc czego nam jeszcze potrzeba do szczęścia?
Niestety, tłumacze-rycerze walczą z autorami publikacji nie tylko w pozycjach branżowych. Zwykły śmiertelnik, nieposiadający obszernej wiedzy miksologicznej, narażony jest na obcowanie z wyżej wymienioną batalią w podręcznych pozycjach, nawet tych z wyższej półki. Kochani, jeżeli ktoś napotkał na równie żenujący, choć w istocie śmieszny przykład tłumaczenia, bardzo proszę o podzielenie się z szerszym gronem.
Poniżej przedstawiam słowniczek nazw koktajli wykorzystanych w zacytowanym urywku.
- Śrubokręt – Screwdriver (wódka z sokiem pomarańczowym)
- Zardzewiały gwóźdź – Rusty Nail (szkocka i likier miodowo-ziołowy)
- Błękitna laguna – Blue Lagoon (wódka, blue curacao, sok limonowy, cukier)
- Seks na plaży – Sex on the Beach (wódka, likier brzoskwiniowy, sok pomarańczowy i żurawinowy)