ArtykułyJak Stany Zjednoczone na rumie zbudowano

Jak Stany Zjednoczone na rumie zbudowano

Syntetyczne pytanie na początek. Jaki alkohol kojarzy nam się kiedy myślimy o USA? Oczywiste jest, że pierwszy na myśl przychodzi nam Bourbon lub Rye Whiskey.  Nie zdajemy sobie jednak sprawy, z faktu, że to właśnie rum był pierwszym alkoholem na terenie północnej Ameryki, od momentu kiedy pierwsi osadnicy postawili stopę na kontynencie.

Wydawałoby się logiczne, że bliskość Karaibów, a także klimat, sprzyjający uprawom trzciny cukrowej w południowych regionach USA, były wystarczającym argumentem za popularnością rumu. Co się więc wydarzyło, że w zbiorowej świadomości, narodowym alkoholem jest Whiskey?

Trzcina cukrowa była uprawiana w basenie Morza Karaibskiego od czasów pierwszych wypraw Krzysztofa Kolumba przez Atlantyk. Łatwość uprawy, wysokie plony, odporność na choroby i niskie koszta siły roboczej w postaci niewolników sprawiły, że uprawa tej byliny była bardzo intratnym interesem. Produkt uboczny przy rafinacji cukru – melasa okazała się świetnym surowcem do produkcji alkoholu, który stał się podstawowym trunkiem kolonistów w Nowym Świecie. Silne powiązania ekonomiczne karaibskich wysp z kontynentem amerykańskim dotyczyły także rumu. 

Historia cukru z kolonii, jego siły nabywczej i wpływu na ekonomię, tworzenie się wielkich majątków ziemskich (co z czasem miało wpływ na dążenia niepodległościowe) w USA, bywa porównywana przez historyków, do miejsca ropy we współczesnym świecie. Można zaryzykować stwierdzenie, że na trzcinie cukrowej budowano imperia, dotyczy to zarówno Imperium Portugalskiego (największy eksporter cukru na świecie w XV i XVIw.) jak i Stanów Zjednoczonych. Drugą „nogą” ekonomicznej potęgi kolonii było oczywiście niewolnictwo. Co ciekawe, to prawdopodobnie dzięki niewolnikom, powstał rum. Fred Minnick w swojej książce Rum Curious: The Indispensable Tasting Guide to the World’s Spirit pisze, że „…niewolnicy sadzili trzcinę cukrową, nawozili ją, ścinali łodygi i transportowali do młyna, w którym trzcinę miażdżono i ekstrahowano sok. Odcedzali go i umieszczali w gotujących się naczyniach dopóki cukier nie skrystalizował się. Niewolnicy zbierali też melasę – syropowy produkt uboczny wytwarzania cukru. Melasa mogła być również sprzedana jako substancja słodząca, ale gdy sfermentowała, stawała się przyjemnym napojem wyskokowym dla niewolnych i biednych białych. Ktoś w pewnym momencie przedestylował sfermentowaną melasę i tak powstał rum”.

Rum był również bardzo powszechnie stosowany jako waluta

W 1664r. na Staten Island (dzisiejszy Nowy Jork) powstała pierwsza destylarnia rumu na terenach współczesnego USA. Spowodowane było to rosnącymi potrzebami kolonistów, oraz coraz to wyższymi cenami rumu importowanego z Karaibów. Już 40 lat później, na przełomie XVII i XVIII wieku na Wschodnim Wybrzeżu produkowano około 20 milionów litrów rumu rocznie, a trunek stał się najpopularniejszym i najłatwiej dostępnym alkoholem na kontynencie.

W 1699r. pewien Brytyjczyk przebywający w koloniach zaobserwował, że rum „jest umiłowany przez Amerykańskich Anglików, daje komfort duszy, konserwuje ciała, usuwa troski, wprawia w dobry nastrój”. Nic dziwnego, skoro przeciętny Amerykanin, spożywał około półtora litra rumu tygodniowo.

Degradacja znaczenia rumu w koloniach zaczęła się w 1733r. uchwaleniem przez brytyjski parlament tzw. „Ustawy o melasie”, wprowadzała ona podatek na importowaną do kolonii melasę w wysokości 9 pensów od galona, ale dotyczyła tylko importu z francusko i holendersko języcznych wysp. Syrop z tych regionów był zdecydowanie tańszy od angielskiego, gdyż import do krajów macierzystych był zabroniony, aby chronić miejscowych producentów brandy i ginu. Pomimo tych działań, „niebrytyjska” melasa była znacznie tańsza od tej importowanej na przykład z Jamajki czy Barbadosu. Ustawa spowodowała również gigantyczny wzrost przemytu.

Gwoździem do trumny była zakończona w 1763r. wojna, zwana Siedmioletnią. Król Imperium Brytyjskiego, Jerzy III, aby wypełnić pusty skarbiec, zażądał od amerykańskich kolonii wysokich podatków. Jednym z działań angielskiego władcy, było wprowadzenie w 1764r. tzw „Sugar Act”, czyli „Ustawy o cukrze”. Obniżała ona podatek z „Ustawy o melasie” z 9 na 3 pensy za galon. No i gdzie problem, można by zapytać. Otóż najwięcej melasy docierało do kolonii z brytyjskiej Jamajki, a że była nieopodatkowana, kosztowała około 1 pensa za galon,  ustawa wprowadzała podatek na każdy import, niezależnie od regionu pochodzenia, czyli realnie, cena surowca wzrastała o 2 pensy. Całkowicie zakazano także importu gotowego rumu. Royal Navy bez specjalnych upoważnień mogła przeszukiwać statki podejrzane o szmugiel, a te, które trudniły się tym procederem po prostu konfiskowano.

Tego było już za wiele, w wielu regionach zaczęły się protesty, wybuchały bunty, w 1771r. Partia Melasy z Portsmouth siłą odebrała zarekwirowany statek Resolution na którym było ponad 20 000 litrów rumu. Akcje te można uznać za początek działań, które wybuchły z wielką siłą dwa lata później, czyli „Bostońską Herbatkę”.

W trakcie Amerykańskiej Wojny o Niepodległość, wojska kolonialne otrzymywały dzienną dawkę rumu jako część racji żywnościowych. George Washington w drugą rocznicę uchwalenia Deklaracji Niepodległości nakazał wydać swoim wojskom podwójną rację rumu, a w dzień inauguracji swojej pierwszej prezydentury w 1789r. wytoczył 300 beczek rumu dla swoich gości.

W 1794r. sekretarz skarbu w rządzie Washingtona Alexander Hamilton wprowadził „whiskey tax”, który miał być „bardziej miarą dyscypliny społecznej niż przychodem skarbowym” a uderzał przede wszystkim w małych producentów „księżycówki”. Pierwsze protesty przerodziły się w ogólnokrajowy ruch uzbrojonych band, które zwano „Whisky Boys”. Opór był na tyle silny i zorganizowany a młode Stany Zjednoczone na tyle słabe, że podatek zniesiono już w 1803r.

Od 1817 do 1862r. Amerykańscy producenci whiskey w ogóle nie płacili podatków, podczas gdy alkohole importowane oraz destylarnie rumu z Nowej Anglii były opodatkowane bardzo wysoko.

W pewnym momencie rum kosztował nawet 300% więcej niż za whiskey

Rum był zamierzoną ofiarą ekonomiczną i kulturalną Stanów Zjednoczonych. Jako kraj, Stany Zjednoczone zdecydowały się zachęcić do rozwoju whisky zamiast rumu, być może po to, by zmniejszyć cła wysyłane do Wielkiej Brytanii i poprawić źródła dochodów rolników za zboża. 

Po około 150 latach zapomnienia rum wraca do łask konsumentów, nie tylko w USA ale na całym świecie.

Mikołaj Siemiak
Mikołaj Siemiak
Mieszka na Pomorzu całe życie, z krótkimi przerwami na Kraków, Warszawę i Guernsey. Całe zawodowe życie spędził za barem, w klubach, pubach i koktajlbarach różnej maści. Koło osiemnastego roku życia, dostał w prezencie od ojca swojego przyjaciela dwie butelki rumu Bacardi Gold, wtedy też w sercu zapłonęła miłość do destylatu z trzciny cukrowej. Ukoronowaniem tej miłości, było przyjęcie pozycji szefa baru w pierwszym na Pomorzu rum barze - Fidel. Przeprowadził kilkadziesiąt spotkań rumowych, na których przybliżał historię, procesy produkcji i ciekawostki związane z tym destylatem. Obecnie handluje dobrymi trunkami w jednym ze sklepów trójmiejskiej sieci Festus i prowadzi firmę, która ubiera barmanów w wyjątkowe fartuchy. Rum kocha niezmiennie :)

Obserwuj nas:

15,622FaniLubię
25,682ObserwującyObserwuj
183,000SubskrybującySubskrybuj

Najnowsze: