Większość z moich czytelników zna moje motto, które mówi, że jeżeli toaleta jest w złym stanie to na pewno nie skorzystam z usług baru. W tym wypadku zanim doszedłem do miejsca gdzie król chodzi piechotą, wiedziałem już, iż podstawowym minusem tego miejsca jest problem z zachowaniem porządku i czystości. Na szczęście stan toalety był zadowalający, co skłoniło mnie aby dać jednak szansę temu ciekawemu miejscu.
Tym, co skusiło mnie aby w ogóle sprawdzić ten lokal był fakt, iż jest to bar tematyczny, poświęcony konkretnej kategorii alkoholi, a ściślej mówiąc rumowi. Destylaty z trzciny coraz bardziej atakują nie tylko bary, lecz także półki sklepowe. Różnorodność i mnogość asortymentu jest tak wielka, iż każdy znajdzie coś dla siebie. Największą popularnością cieszą się oczywiście rumy starzone, gdyż bardzo blisko im do popularnej whisky, a na dodatek zawierają dużo więcej cukru, czyli ulubionego składnika drinków Polaków. Nazwa lokalu, w którym się znalazłem oraz baterie butelek stojących na półkach nie pozostawiały żadnych złudzeń: trafiłem do Rum Baru, czyli do mekki wszystkich wrocławskich piratów.
Gdyby z wszystkich stu pięćdziesięciu znajdujących się na półkach butelek rumu ustawić piramidę, to sięgnęłaby ona szczytu 15 piętrowego budynku, a gdybyśmy chcieli spróbować każdego tylko po kieliszeczku, musielibyśmy wówczas wypić w sumie 6 litrów trunku o mocy dochodzącej w niektórych wypadkach do 80% alkoholu. W karcie drinków znajdziemy zarówno twarde klasyki z Old Cuban i Dark N’Stormy na czele w cenie 22 pln, jak i własne kompozycje oraz twisty na klasykach z petardami takimi jak Zombie za 35 pln czy Mai Tai Exclusive za, bagatela, 40 pln. Moja Haitian Acupunncture za skromne 26 pln była idealnie skomponowana, perfekcyjnie przygotowana i podana z bardzo oryginalną dekoracją ☺. Dla tych, którzy chcą w konsumpcji zbliżyć się do owych magicznych 6 litrów (czego nie polecam), kuchnia oferuje dość bogatą listę przekąsek.
Barmani są tutaj bardzo komunikatywni, otwarci i dowcipni. Z ich zachowania emanuje maksymalne wyluzowanie, co jednak nie umniejsza ich absolutnego profesjonalizmu. Doradzą, dadzą do spróbowania i trzy razy upewnią się, że stworzony koktajl na pewno trafił w nasze gusta. Wystrój lokalu mocno nawiązuje do myśli przewodniej. Wszechobecne palmy powodują wrażenie przytulności, zaś papugi, flamingi, kokosy i wszelkiego rodzaju detale uzupełniają ‘dekor’ tej jaskini „rumpusty”.
Głównym mankamentem lokalu jest brak przywiązania do porządku. Walające się po barze kartony, wszechobecny bałagan na barze roboczym, czy w końcu nieposprzątane (przez cały czas mojej wizyty) stoły powodują, iż w pierwszej chwili wydaje się, że lokal dopiero ma być otwarty lub właśnie jest zamykany. Mimo pełnego wyluzowania i typowo południowoamerykańskiej „maniany” panującej w barze, co poniekąd tworzy pewien niepowtarzalny charakter, traktuję to jako poważny minus, do którego pewnie można się przyzwyczaić, ale raczej dopiero po trzecim drinku.
Rum Bar to wyjątkowe miejsce z niepowtarzalnym klimatem. O ile pominiemy główny mankament, to całość jest spójna w każdym detalu. Miejsce sprawdzi się idealnie na spotkanie we dwoję, czy huczną fiestę w szerszym gronie. Osobiście je kupuję i polecam wszystkim amatorom rumów, „maniany” i niepozmywanych naczyń.
Patryk Le Nart
Rumbar
Adres: Świętego Antoniego 2/4, 50-073 Wrocław
Godziny otwarcia:
czwartek 15:00–02:00
piątek 13:00–04:00
sobota 13:00–04:00
niedziela 13:00–00:00
poniedziałek 18:00–00:00
wtorek 15:00–00:00
środa 15:00–02:00
Telefon: 514 876 703