Szprycerów raczej nie lubiłem, bo ani to szybko nie „klepało”, ani tanie nie było. Obecnie, kiedy ogólnie dopuszczalne jest picie alkoholu w ciągu dnia, uważam, że nie ma lepszego drinka, zwłaszcza latem. Szprycer ma bardzo wiele zalet. Po pierwsze, jest go więcej niż w wypadku klasycznego drinka, co pozwala dłużej się nim raczyć, czy też pić do posiłku. Po drugie, jest orzeźwiający, a w odróżnieniu od piwa, nie daje o sobie znać w postaci chmielowych oparów z ust. Po trzecie, jest „niewinny” i nie trzeba szukać wytłumaczenia, dlaczego pijemy już w południe. Właściwie z tą trzecią zaletą nigdy nie miałem problemu i raczej szukałem wytłumaczenia, dlaczego by się nie napić, ale ponieważ za oknem 40 stopni w cieniu, odstawiłem na bok ukochane Old Fashioned, Margaritę, a nawet Finlandię grejpfrutową z tonikiem i przeskoczyłem na „niewinne” szprycerki.
Jako typowy przykład pracoholika (tak, nie przejęzyczyłem się) uznałem, iż wakacje są mi zbędne i po 30 latach znowu zapragnąłem wziąć udział w akcji „Lato w mieście”, czyli zamiast plażą, jeziorem i roztapiającymi się lodami na patyku, raczyć się roztapiającym sie pod stopami asfaltem. Ale, że kompletnie w dekiel kopnięty nie jestem, to wiem, iż przerwy w pracy lub reset po są obowiązkowe. Żeby w pełni raczyć się chilout-owym szprycerem, potrzebne jest odpowiednie miejsce. Otwarty ogródek przy ruchliwej ulicy nie jest raczej do tego stworzony. Idealne, to ogródek oddzielony od rzeczywistości murami kamienic, gdzie nie dociera gwar ulicy czy smród spalin, gdzie w ciszy i chłodzie można przez chwile się zrelaksować i doładować baterie. Mam takie upatrzone i wypróbowane trzy miejsca w Warszawie i to w strategicznych punktach, blisko pracy i blisko domu ☺
Malinowy Szprycer w Wieczornym: gin, puree malinowe, białe wino i woda gazowana
Właściwie to nie wiem dlaczego mówię wam o Wieczornym. Ostatnią rzeczą jaką chcę, to abyście tam przyszli tłumem i wyrwali mnie z błogiej zadumy nad sensem życia. No, ale skoro wszystkim trzeba się dzielić, to pretensji mieć nie będę. Skryty w podwórku ogród w Wieczornym plus szprycerek w dłoni uleczą problemy każdej duszyczki. Jeżeli po pracy nie zastaniecie mnie w domu, to na pewno jestem tam.
Drobniak Szprycer w SPATIF-ie: wytrawny wermut, schrub truskawka/czerwony pieprz, Aperol, Peychaud Bitter
SPATIF jest miejscem, które za każdym razem mnie zaskakuje. Właściwie każdy o dowolnej porze znajdzie tu coś dla siebie. Wspaniały bar, smaczna kuchnia i ogródek oddzielony murami kamienic od ruchliwego centrum stolicy. Krótka przerwa w pracy, zacieniony stolik i szprycer w ręku – lekarstwo na wszystkie „dolegliwości innych” 😉
Cynar Szprycer w Bibendzie: cynar, kordiał limonowy, białe wino, owoce
Bibenda jest miejscem, które wstyd się przyznać, dopiero odkrywam. Mimo wielokrotnego polecania, bywam tu od niedawna. Baru jeszcze dokładnie nie zlustrowałem, ale ogródek jest tym miejscem, gdzie ze szprycerem w dłoni odłączam się od rzeczywistości.
A jakie jest Wasze ulubione miejsce na raczenie się odświeżającym szprycerem? Może macie swoją ukochaną recepturę? Tak, jak na początku wspomniałem: należy się dzielić 🙂