Ray to kolejny koktajlbar, który odwiedziłem podczas mojej krótkiej wizyty w Szczecinie. Usytuowany jest w kamienicy w samym środku rozrywkowej części zachodniopomorskiej stolicy. Lokal znajduje się w piwnicy i sam w sobie nie jest pokaźnych rozmiarów; można by zaliczyć go raczej do tych mikroskopijnych barów, gdzie przyciemnione światło, cicha muzyka w tle i ściany pełne bibelotów tworzą niepowtarzalny klimat. Można by.
Muszę przyznać, że nigdzie w Polsce, ani w odwiedzanych przeze mnie barach poza naszymi granicami, nie spotkałem koktajl baru, do którego mógłbym porównać „Ray”, a konkretnie jego wystrój, którego… nie ma. Nie wiem, czy to eksperyment na skalę światową czy po prostu błędne założenie właścicieli. Dla mnie miejsce wygląda tak jakby jeszcze przed chwilą serwowano tu „stopkę” ze śledziem lub „lornetę z meduzą”, a Pan Kazio zasnął wtulony w kotlet panierowany. Kamienna podłoga, marmurowe blaty oraz chromowane, błyszczące krzesła i stołki nie zachęcają do dłuższej „posiadówy” – jest tu po prostu zimno. Osobiście uważam, iż taki zabieg dobry jest w miejscach nastawionych na „przerób”, tam, gdzie potrzebujemy szybkiej rotacji, jednak filozofią koktajl barów jest to, aby nasz Gość czuł się komfortowo i pozostał z nami jak najdłużej. Jedynym ciepłym elementem lokalu jest łazienka, gdzie kontrast koloru jej ścian w odniesieniu do reszty barw lokalu jest mocno zaskakujący – dla mnie, pozytywnie. Pozostawmy jednak wystrój, który nigdy nie jest najważniejszym elementem, a który zawsze można zmienić i w tym wypadku należałoby ocieplić. Tak więc nie wszystko stracone 😉
Przejdźmy do części barowej, gdzie znajduje się niezbyt pokaźny, ale bardzo elegancki i stylowy kredensik. Asortyment alkoholi jest bardzo ograniczony i raczej bazuje na ogólnodostępnych, niezbyt wyszukanych produktach. Niestety, miłośnicy tequili nie znajdą tu żadnej propozycji dla siebie. Karta, a właściwie wydrukowana kartka koktajli (chwilowy zabieg podyktowany względami bezpieczeństwa w okresie epidemii), prezentuje zarówno koktajle klasyczne jak i autorskie kompozycje w średniej cenie 22 PLN. Kilka propozycji win i piw dopełnia ofertę. Niestety, w karcie brak jest drinków bezalkoholowych.
Jeżeli któryś z wyżej wymienionych przeze mnie braków lub niedociągnięć mógłby spowodować, iż nie chcielibyście zawitać do „Ray-a” to popełnicie fatalny błąd. Prawdziwy RAJ 😉 zaczyna się naprawdę wtedy, kiedy zajmie się Wami personel. Nie wiem, czy akurat miałem to szczęście czy też tak jest zawsze, ale byłem pod wielkim wrażeniem wiedzy, profesjonalizmu i fachowości. W kilku zdaniach została mi przedstawiona filozofia baru, jak również to, iż w swoich koktajlach barmani bazują wyłącznie na własnej produkcji składnikach. Przygotowany dla mnie Basil Smash na bazie rabarbarowo imbirowego ginu był absolutnie perfekcyjny. Odpowiedni balans słodyczy i kwasowości, pełen aromatu świeżej bazylii był mistrzowski. Muszę przyznać, iż nigdy w tak krótkim czasie nie opróżniłem szklanki (nie zdążyłem nawet zrobić zdjęcia drinka).
Sumując, „Ray” ma niesamowity potencjał, wymaga tylko kilku kreatywnych posunięć, aby stał się tętniącym energią, pełnym Gości lokalem. Póki co, jest dobrym miejscem, aby wpaść na szybki koktajl przed „uderzeniem w miasto”. Znam adres i nie zawaham się tu wrócić przy najbliższej okazji 😊
Patryk Le Nart